Obserwatorzy

poniedziałek, 27 lutego 2017

Recenzja #15 Niebo jest wszędzie

TYTUŁ: Niebo jest wszędzie
AUTOR: Jandy Nelson
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 364
Od wydawcy: Siedemnastoletnia Lennie jest załamana po niespodziewanej śmierci starszej siostry. Jedyną osobą, przy której czuje mniejszy ból, jest chłopak siostry, Toby. Młodzi ludzie spotykają się ze sobą coraz częściej, i nawiązując coraz bliższą relację.
Wszystko staje się jeszcze trudniejsze, gdy w szkole zjawia się nowy chłopak, Joe, a Lennie z przerażeniem odkrywa, że nie może przestać myśleć o jego czarnych oczach i miękkich ustach...

Czy można tak cierpieć po stracie siostry i myśleć o jej chłopaku? Rozpaczać i równocześnie być tak szczęśliwą? A może miłość jest właśnie po to, by nie dać się prześladować temu, co przepadło, i tylko trwać w zachwycie nad tym, co jest...


Mogę się wreszcie pochwalić, że przeczytałam romans z prawdziwego zdarzenia. Książka jest bardzo przyjemna, szybko się ją czyta, a historia nie nudzi nas za bardzo. Całość fabuły bardzo mi się podobała. Dziewczyny - siostry wychowane przez babcię i jej znajomego, szkoła muzyczna i teatralna, nowy uczeń i chłopak starszej siostry, Szkoda tylko, że w całej tej książce o siostrze Lennie jest tak mało. Rozumiem, że ona umarła, ale wydaje mi się, że  w ramach pierwszego rozdziału można coś było o tym napisać.
Zakochałam się  w Joe, jest to chłopak tak szarmancki i moimi oczyma wyobraźni przystojny, że szkoda gadać. Chciałabym mieć takiego chłopka i wręcz jestem zła na główną bohaterkę, że zachowała się tak jak się zachowała. Dodatkowo wydaje mi się, że niektóre jej zachowania są bardzo wymuszone i sztuczne. Bardziej niż ją polubiłam Joe'go
Pamiętajcie, że "niebo jest wszędzie, zaczyna się u twoich stóp" a "miłość jest silniejsza od wszystkiego, nawet od śmierci"





 książka przeczytana w ramach wyzwania:
LINK



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz