Obserwatorzy

środa, 21 marca 2018

Opowieść o Raju #85 Recenzja Poczwarka

TYTUŁ: Poczwarka
AUTORZY: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
 Liczba stron: 322
Od wydawcy:
Adam i Ewa, bohaterowie powieści, żyją prawie jak w serialu. Mają po trzydzieści lat i starannie opracowany rodzinny biznesplan . Ład ich świata burzy pojawienie się córeczki, innej, niż oczekiwali. Mężczyzna i kobieta każde na swój sposób poznają to nowe życie. Między odrzuceniem a miłością kryje się niejedna tajemnica.


Chyba każdy widział kiedyś dziecko z DS. Co to takiego? Down Syndrome- Zespół Downa.
Jest to choroba genetyczna, a ryzyko jej wystąpienia zwiększa się wraz z wiekiem matki.

Ewa i Adam długo odkładali narodziny dziecka. Bo przecież ważniejsza jest praca, pensja, duży dom i ułożone życie. Dopiero potem czas na potomstwo. Gdy Ewa była już w ciąży Adam wybrał dla niej najlepszego lekarza, najlepszą prywatną klinikę a mimo to urodził im się mały Mongoł. Adam chce oddać dziecko do ośrodka, Ewa spotyka się z inną matką dziecka z DS, która przekonuje ją do miłości do tego maleństwa. Mimo sprzeciwu Adama kobieta do domu wraca z dzieckiem.
Myszka sprawia jej kłopoty, wszystkiego uczy się znacznie później nawet jak na swój stan. Do tego ojciec dziecka unika kobiety, najpierw wyprowadza się z sypialni, potem co raz wcześniej wychodzi do pracy, tak że w końcu ich kontakt ogranicza się do mijania się w holu.
Wbrew pozorom Adam interesuje się córką. Przeczytał wiele tomów literatury naukowej a mimo wszystko o chorobę Myszki oskarża żonę.
Marysia od pewnego dnia uwielbia spędzać czas na strychu. Tam jest kimś zupełnie innym. Gdy gaśnie światło jest lekka, porusza się z gracją, umie pięknie mówić i ma swoich znajomych.

Poczwarka nie jest tylko opowieścią o życiu z chorym dzieckiem. O tym z jakimi trudami zmagają się rodzice. Nie mówi ona tylko o objawach choroby czy innym towarzyszącym jej wadom. To opowieść o emocjach- radości, smutku, lęku, niepewności. To opowieść o dwóch miłościach, o dwóch światach, o tolerancji i poświęceniu.

To  nie jest lekka i przyjemna lektura. Gdy czytałam ją trzy lata temu myślałam że rozumiem ją w pełni. Teraz wiem, że wtedy nie rozumiałam jej nawet w połowie i mam świadomość, że nigdy nie będę w stanie jej zrozumieć. Bo tej książki chyba nie da się zrozumieć. Tak samo jak nie da się zrozumieć tej choroby i miłości rodziców do dzieci z DS.

niedziela, 11 marca 2018

Wewnętrzne problemy #84 Recenzja Żółwie aż do końca

TYTUŁ: Żółwie aż do końca
AUTORZY: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
 Liczba stron: 299
Od wydawcy: 
Szesnastoletniej Azie do głowy by nie przyszło, że będzie prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia miliardera Russella Picketta. Jest jednak sto tysięcy dolarów nagrody do zgarnięcia, no i jej Najlepsza i Najbardziej Nieustraszona Przyjaciółka Daisy bardzo chce rozwiązać tę zagadkę!
Dziewczyny wspólnie próbują dotrzeć do Davisa, syna miliardera, którego Aza poznała kiedyś na letnim obozie. Na pozór niewiele ich dzieli, ale tak naprawdę jest to przepaść.
Aza się stara. Stara się być dobrą córką, dobrą przyjaciółką, dobrą uczennicą, a nawet detektywem, jednocześnie zmagając się z obezwładniającymi lękami i dręczącymi myślami, których spirala coraz bardziej się zacieśnia.
 



Aza ma  chorobliwą obsesję na punkcie tego co dzieje się w jej wnętrzu. Nasiliła się ona po śmierci jej ojca, do którego była bardzo przywiązana. Do dziś ma codziennie przy sobie jego komórkę i jeździ jego samochodem. Chodzi do zwykłej publicznej szkoły i zastanawia się jak uda się jej pójść na studia skoro każdy semestr kosztuje fortunę.
Davis to syn miliardera. Ma młodszego brata. Rodzice?- Matka zmarła gdy był młodszy a ojciec uciekł i ukrywa się bo popełnił przestępstwo. Chodzi do prywatnej szkoły, w domu ma służbę, jeździ jednym z najnowszych modeli samochodów.
Gdzie mogą przeciąć się drogi dwójki tak różnych nastolatków? Poznali się na obozie dla dzieci, które straciły rodziców. Mieszkają całkiem blisko siebie. A gdy policja wyznacza nagrodę za odnalezienie ojca Davisa, Aza przypomina sobie o dawnej przyjaźni i chce ją odnowić. W tym wszystkim pomaga jej koleżanka zafascynowana światem Gwiezdnych Wojen.
Davis nie chce by odnaleziono ojca, Aza potrzebuje pieniędzy. Do czego może doprowadzić taka przyjaźń?

Lubię Greena. Uważam, że w bardzo lekki sposób pisze o trudnych problemach. Każda jego książka to inna tematyka. Jednak ta średnio mi się podobała. O ile w Gwiazd naszych wina, czy w Papierowych miastach a nawet w Will Grayson, Will Grayson potrafiłam się wciągnąć w całą historię tak tu tego nie było.
Odrzucała mnie Daisy, która zarzuca przyjaciółce brak czasu a sama nie daje jej go tyle ile powinna. No i Aza, która ma jakąś dziwną obsesję na punkcie swoich bakterii, zakażeń, czystości i krwi. Stara się zadowolić wszystkich: nauczycieli, rodziców, Daisy i Davisa a zapomina o sobie. Do tego wszystkiego jest okropnie nielojalna.
Ta książka to nie był dobry wybór. Na rynku
jest wiele dużo lepszych książek młodzieżowych  autorów mniej promowanych i reklamowanych  od Greena.


Czy widzieliście już mojego BOOKSTAGRAMA?











czwartek, 1 marca 2018

Moje pierwsze spotkanie z Agatą Christie! Recenzje #81- #83

Jak to się stało, że miłośniczka kryminałów i thrillerów nie czytała jeszcze Agaty Christie. Przecież to ona jest królową światowego kryminału. Powód był prosty- nie wiedziałam od czego zacząć. Zawsze tak mam , gdy autor napisał mnóstwo książek, a ja nawet nie wiem czy to są serie czy pojedyncze tomy. Z pomocą przyszliście Wy- poleciliście mi kilka tytułów i to o nich chcę dzisiaj napisać. Od razu uprzedzam- nie będą to długie wpisy lecz tylko kilka słów o każdej książce.




TYTUŁ:
I nie było już nikogo
AUTORZY: Agata Christie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
 Liczba stron: 213
Od wydawcy:
Dziesięć osób zostaje zaproszonych przez tajemniczego gospodarza do domu na wyspie. Gdy dwie z nich giną, goście zdają sobie sprawę, że to, co początkowo uważali za nieszczęśliwy wypadek, jest robotą zabójcy. Postanawiają odkryć jego tożsamość, ale okazuje się, że nikt nie ma alibi. Odizolowani od społeczeństwa, niezdolni do opuszczenia miejsca pobytu, umierają jeden po drugim w sposób opisany w dziecięcej rymowance, która wywieszona jest w ich pokojach.

Książka ma naprawdę świetny pomysł na fabułę. Znowu mamy wyspę (dlaczego znowu powiem później) odciętą od świata a na niej dziesięć obcych sobie osób. Każdy w swojej przeszłości popełnił straszny czyn. Jednak prawdziwe zło w ich życiu ma się dopiero zacząć. Zaczyna się krwawa wyliczanka. Ludzie zaczynają umierać zgodnie ze słowami wierszyka, który znajduje się w ich pokojach.
Kryminał wywołuje w głowie mętlik. Bo tu naprawdę ciężko wytypować mordercę. Do tego cały ten pomysł z wierszykiem sprawiał mi olbrzymią przyjemność. Z każdym nowym rozdziałem wracałam do strony gdzie on się znajdował i przypominałam sobie jakie będzie kolejne morderstwo. Koniec jak to często bywa bardzo zaskakujący. To jeden z lepszych kryminałów jakie czytałam.
A jak fajny pomysł na fabułę to ktoś musi się tym zainspirować. Pamiętacie recenzję Pustułki? To, że Marta z bloga Słowa Mają Moc Zmieniania Ludzi uświadomiła mi kim inspirowała Katarzyna Berenika Miszczuk. Czy to źle? Nie wiem. Ale obydwie książki są cudowne.


TYTUŁ: Morderstwo na plebani
AUTORZY: Agata Christie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
 Liczba stron: 220
Od wydawcy:
Nikt nie lubi pułkownika Protheroe za jego bezwzględność, wąskie horyzonty i toporne maniery. Nawet pastor, narrator opowieści, stwierdza, że ten, kto pozbawi pułkownika życia, wyświadczy światu przysługę... Nie spodziewa się, jak szybko złe licho wysłucha jego słów.
Śledztwo napotyka wiele trudności i nie wiadomo, jaki byłby jego koniec, gdyby nie wścibska panna Marple, która dotrzymuje kroku nawet naczelnikowi policji.

Trup na plebani? Czyżby to ksiądz? No ja przed czytaniem książki miałam takie przeczucie i uznałam, że będzie świetnie, takiej książki jeszcze nie czytałam. Niestety zawiodłam się. Zamordowany został zwykły człowiek, ale dla małego miasteczka to i tak była wstrząsająca wiadomość. Do tego okoliczności towarzyszące temu zdarzeniu są bardzo niejasne.
Warto wspomnieć, że jest to pierwsza część z cyklu o Pannie Marple, która w tej książce nie odgrywa jeszcze większej roli. Co jakiś czas podsuwa księdzu jakieś aluzje, wskazówki, jednak cały czas pozostaje w cieniu, a na koniec to i tak ona gra główną rolę.

TYTUŁ: Noc w bibliotece
AUTORZY: Agata Christie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
 Liczba stron: 203
Od wydawcy:
W rezydencji państwa Bantrych zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny. Nikt nie wie, kim ona jest ani jakim cudem trafiła do Gossinghton Hall, ale mieszkańcy St. Mary Mead kierują swoje podejrzenia na pułkownika Bantry'ego. Dolly Bantry, oburzona zarzutami pod adresem męża, o pomoc w rozwiązaniu zagadki prosi przyjaciółkę, Jane Marple. Tymczasem na policji zjawia się kobieta, która rozpoznaje ofiarę jako swoją kuzynkę, Ruby Keene, tancerkę z hotelu Majestic. Jane Marple i Dolly Bantry wyruszają w drogę, aby rozwiązać tajemnicę śmierci dziewczyny. Okazuje się, że w hotelu Majestic przebywa rodzina Jeffersonów, z którymi Ruby zdołała się zaprzyjaźnić. Głowa rodziny, starszy i schorowany pan Jefferson jest tak zafascynowany młodą przyjaciółką, że postanowił przepisać jej cały swój majątek, wydziedziczając rodzinę. Czy właśnie to było motywem zbrodni?


Po tej części polubiłam panią Marple. To już druga część z jej udziałem. Część ta jest bardzo zaskakująca. Wyobrażacie sobie znaleźć u siebie w domu zwłoki zupełnie obcej osoby? Pan Bantry nie mógł w to uwierzyć. Zupełnie nie znał tej młodej, pięknej dziewczyny. Na szczęście policja ustala jej tożsamość i szybko znajduje motyw jednak mordercy mają alibi i to niepodważalne.
W kamieniołomie zostaje znaleziony spalony samochód z zwęglonymi zwłokami. Do akcji wkracza sympatyczna pani Marple. Choć jej podejście może być przerażające. Otóż przemiła staruszka w połowie książki oświadcza, że wie kto morduje, wie kto zginie następny ale jeszcze o tym nie powie. Standardowo ma ona rację.
Książka naprawdę mi się podobała. Cały klimat w jakim utrzymana jest narracja jest niesamowity. To, że prawie nikt na początku nie zna denatki jest dużym plusem, a to, że potem wychodzą tak zaskakujące fakty dodatkowo wciąga.

PODSUMOWUJĄC:
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Christie oceniam na plus. Pisała świetne kryminały i to nie ulega wątpliwości. Najlepszą z tych trzech książek jest moim zdaniem "I nie było już nikogo", ma ona w sobie coś niesamowitego, tajemniczego i zagadkowego. No i urzekł mnie w niej ten cudowny wierszyk. Najmniej podobała mi się "Morderstwo na plebani", troszkę irytował mnie ksiądz, był takie nieogarnięty i zupełnie nie podobny do Ojca Mateusza z polskiego serialu a tego się spodziewałam.
Polecam te książki wszystkim, którzy kochają kryminały a tak jak ja jeszcze po nie nie sięgnęli