Kolejna recenzja książki, która skłania do refleksji. Co to za książka i czyjego autorstwa nietrudno zgadnąć - ks. Jan Kaczkowski - Życie na pełnej petardzie. Przeczytałam ją dopiero po śmierci księdza a szkoda. Jest to pierwsza czytana przeze mnie książka wywiad co nie ukrywam bardzo mi się spodobało.
" O cud można się modlić, ale cudu nie należy się spodziewać. One nie
dzieją się na zawołanie ni nie można ich na Panu Bogu wymusić."
O czym to jest? O księdzu, który w dzieciństwie nie chodził na religię, którego ojciec jest niewierzący, o księdzu, który otwarcie mówi o aborcji, eutanazji, prostytutkach, o tym co dzieje się w Kościele, a wreszcie jest to człowiek chory na nieuleczalną chorobę - glejaka mózgu. Chemioterapia tylko odkłada datę śmierci na kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok. Fajnie czyta się relację z budowy hospicjum, jego początkach, pierwszej parafii. Książka zahacza też o dzieciństwo i edukację.
"Tam gdzie nie musisz, nie pokazuj swojej bezradności."
Uwielbiam książki, które wyciskają łzy. Ta jak najbardziej się do nich zalicza. Po przeczytaniu książki w głowie pozostaje przede wszystkim jedna myśl: Inni mają gorzej niż ja/ty, którzy zamartwiamy się oblanym sprawdzianem, słabą maturą itp.
"Nikt nikomu przez posłuszeństwo nie odebrał władzy krytycznego rozumu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz